Dziś w przedszkolu Wilczek naprawdę się napracował. Wszystkie dzieci w czasie zajęć plastycznych wykonywały bałwanka. Wilczek pięknie naklejał watę, przymocowywał miotłę z włóczki i pozostałe elementy niezbędne bałwankowi, jak: guziki, oczy, nos, kapelusz. Wilczek wiedział, że mamie na pewno spodoba się jego dzieło i powieszą je na domowej galerii jego prac. Jednak gdy mama przyszła go odebrać z przedszkola, okazało się, że jego bałwanek gdzieś zniknął. Mama i Wilczek szukali wszędzie Wilczkowego bałwanka, ale nigdzie go nie było. Nawet pani i inne mamy zainteresowały się zagubionym bałwankiem i pomagały szukać, ale nikt nie mógł go znaleźć. Prawdopodobnie ktoś przez pomyłkę zabrał do domu nie swoją pracę, tylko bałwanka Wilczka. Wilczuś był bardzo rozczarowany i tak bardzo zasmucony, że rozpłakał się bardzo, bardzo głośno:
- Gdzie jest mój bałwanek? Ja chcę go zabrać na naszą galerię!
- Cichutko Syneczku - pocieszała mama - na pewno musi Ci być bardzo przykro, że Twoje dzieło zniknęło. Tyle się napracowałeś, na pewno musisz czuć smutek i złość, prawda?
- Taak! - chlipał Wilczek
Nagle przyszła pani przedszkolanka z bałwankiem i zapytała:
- Wilczku, czy to Twój bałwanek?
Wilczek spojrzał z nadzieją, że odnalazła się jego praca, jednak... nie, to na pewno nie był jego bałwanek - ten miał tylko 2 guziki, a Wilczek był pewien, że jego bałwanek miał ich więcej. Poza tym, ogólnie ten bałwanek wyglądał jakoś inaczej:
- Nieee! Niee! To nie jest mój bałwanek! Chcę mojego bałwanka!
- To może wracając do domu wejdziemy do sklepu i kupimy włóczkę, watę, krepę, guziki i zrobimy w domu nowego bałwanka? Na pewno nie będzie tak wyjątkowy jak ten twój, ale może nam się też spodoba? - zaproponowała mama,
- Nieee! Chcę mojego bałwanka! - Wilczek płakał coraz głośniej.
Mama przytuliła Wilczka, a on płakał i płakał. Mamusia opowiedziała mu pewną historię:
- Gdy byłam małą dziewczynką uwielbiałam bawić się w piaskownicy. Miałam też ulubiony samochód - ciężarówkę wywrotkę do przewożenia piasku. Jedno koło tej ciężarówki było trochę popsute, dość mocno się chybotało, ale właśnie dlatego tę wywrotkę lubiłam najbardziej. Pewnego dnia odwiedziła nas ciocia z moją kuzynką. Irenka nie miała wielu zabawek, więc moja mama postanowiła sprezentować jej jakąś moją zabawkę. Ja nie miałam nic przeciw temu - lubiłam się dzielić i sprawiać innym radość, więc nawet nie byłam specjalnie zainteresowana, jaką to zabawkę odda jej moja mama. A mama podarowała jej właśnie moją ukochaną wywrotkę z chyboczącym kołem! Pewnie pomyślała, że to auto może jest trochę popsute i nie będzie mi go żal, ale tak naprawdę byłam zrozpaczona, tak jak ty teraz, Wilczku. Mama kupiła mi inną, nową wywrotkę, ale to nie było to samo auto. Nigdy nie polubiłam go tak, jak starej ciężarówki z tym popsutym kołem. Pocieszałam się jedynie tym, że moja kuzynka bardzo się ucieszyła z tego prezentu i że moja wywrotka służyła jej jeszcze długo w zabawach. Dlatego rozumiem, Wilczku, jak bardzo jesteś rozczarowany stratą właśnie tego twojego bałwanka i wiem, że żaden inny go nie zastąpi. Ale mam nadzieję, że trafił on w dobre ręce i ten, co go znalazł będzie miał z niego ogromną radość.
- Tak! I powiesi go na swojej galerii! - ucieszył się Wilczek
- No właśnie! Albo może wyśle komuś w liście z życzeniami świątecznymi?
- Albo dorysuje więcej płatków śniegu?
- Albo więcej guzików?
Wracając do domu Wilczek powiedział do mamy:
- Jeszcze trochę mi smutno.
- Wiem, kochanie, to normalne, że nam smutno, gdy coś straciliśmy i nie możemy tego odzyskać. Uważam, że i tak jesteś dzielnym, małym Wilczkiem. Może masz ochotę na coś, co poprawi ci humor?
- Taak! - ucieszył się Wilczuś - Kisiel!
- To w takim razie zaraz zrobimy wielki, smaczny kisiel. Idziemy?
- Idziemy!
I ruszyli dalej w stronę domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz