wtorek, 18 grudnia 2012

Pierniki (i nie tylko)

Czas przedświąteczny to także czas na pieczenie pierników. Dziś w kuchni działali panowie - najkrócej Jacek, bo zaczął wyjadać surowe ciasto i trzeba było zarządzić mu eksmisję, najdłużej tata - musiał wszystko dokończyć, bo Franio po 3 blachach wycinania pierników stwierdził, że już nie ma siły.

Angażowanie dzieci do prac domowych to dla nich świetna zabawa, a dla nas zwolnione tempo pracy. Jednak gdy trzeba coś zrobić (np. te pierniki czy inne prace), warto robić to z dziećmi. Pamiętam, że jak zostałam mamą to czasem się zastanawiałam, jak ja sobie z czymś poradzę, kiedy coś załatwię -  a przecież rozwiązanie jest proste:
- jeśli ja sobie z tym nie poradzę, to kto?,
- trzeba nauczyć się działać i robić wszystko co się da z dziećmi,
- tylko trzeba być dobrze zorganizowanym - np. Jacek na prawym biodrze, klucze do domu w lewej ręce, klucze do auta w lewej kieszeni, Franek czeka, najpierw wsadzam Jacka do auta, potem Franio - jak pada deszcz to Franio czeka na przednim siedzeniu, potem go zapinam jak Jacek jest już ujarzmiony, radio trzeba mieć pod ręką, bo zaraz będą wołać o ich ulubioną piosenkę itd, itp.
Jedną z gorszych rzeczy było dla mnie wychodzenie z dziećmi na spacer w bardzo zimny dzień - ubieranie chłopców wymagało naprawdę wielkiej organizacji i tempa. Teraz już mam opracowane, który najpierw i w jakiej kolejności co ubieramy i gdzie czeka ten, który jest już gotowy. Więc z każdym dniem nabiera się wprawy we wszystkim. 
Pewnie za rok z piernikami też pójdzie lepiej - liczę choć na to, że Jacka nie będzie trzeba wyprosić z kuchni :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz