czwartek, 13 grudnia 2012

Wilczek i śnieg

Już kolejny dzień padał śnieg. Wilczek bardzo się cieszył, bo oznaczało to, że nadszedł czas na zabawy zimowe: sanki, śnieżki, lepienie bałwanka, aniołki na śniegu. I faktycznie, po obiedzie ubrał się ciepło i wyszedł z mamą i młodszym bratem na spacer. Śnieg cały czas prószył i łaskotał Wilczka w twarz. Wilczek bardzo, bardzo nie lubił, gdy coś go łaskotało w buzię, a na dodatek to coś było mokre i zimne. Dla małego Wilczka padający śnieg był naprawdę trudnym doświadczeniem, tak trudnym, że rozpłakał się w głos i trudno było mu się uspokoić. Mama pytała synka, czy woli wrócić do domu, ale Wilczek chciał pójść na górkę i zjeżdżać na sankach i nie chciał jeszcze wracać, ale jednocześnie ten padający na buzię śnieg bardzo mu przeszkadzał. Z tej bezsilności płakał dalej i krzyczał, że do domu jeszcze nie, ale ten śnieg tak strasznie mu się nie podoba. Mama założyła kaptur na głowę, ale to nie pomogło - Wilczek wciąż płakał. Młodszy braciszek Wilczka bardzo się dziwił - przecież to tylko śnieg? Dlaczego jego starszy bart robi tyle hałasu o kilka płatków na twarzy? Ale dla Wilczka ten śnieg naprawdę stanowił niemały problem.
Mama mówiła, że może za zakrętem wiatr będzie słabiej zawiewał i może śnieg już nie będzie tak mocno padał na buzię, ale za zakrętem wciąż padał śnieg (choć już mniej na twarz) i Wilczek wciąż płakał:
- Tutaj też pada, mamusiu - pochlipywał.
- Wiesz, Synku, czasem tak jest, że po prostu musimy dać radę. Jeśli chcesz pójść na sanki, a my nie możemy wyłączyć śniegu, to musisz przezwyciężyć swój wstręt przed śniegiem padającym na buzię
- Ale ja nie chcę! - krzyczał Wilczek,
- Ja też często muszę pokonywać własne słabości i dawać radę - powiedziała mama i Wilczek zaczął słuchać jej uważniej - Wiesz, Synku, chętnie pospałabym dłużej rano, wyspałabym się za wszystkie czasy, ale choć nie mam sił, by rano wstawać, to pokonuję moją senność, znajduję siły, wstaję i daję radę, bo wiem, że czekacie na mnie i chcę razem z Wami zacząć dzień, pomóc się ubrać, zmienić pieluszkę Twojemu braciszkowi, przygotować śniadanko. Wilczku, czasem już tak jest, że po prostu TRZEBA DAĆ RADĘ, choć nie jest to proste.
Wilczek nic nie mówił, ale przestał płakać. Po pewnym czasie dotarli na górkę, gdzie świetnie się bawili zjeżdżając razem na sankach i przewracając w zaspach śniegu.
Wracając mama zapytała Wilczka:
- Czy jeszcze tak bardzo przeszkadza Ci śnieg padający w oczka i na buzię?
- Już tak bardzo nie.
- Wiedziałam, że Ci się uda! Pokonałeś własną słabość i dałeś radę! Brawo!
I nawet młodszy braciszek, usłyszawszy słowo "brawo", zaczął głośno klaskać w rączki.
- Brawo, brawo, brawo! - wołał Wilczek, który także był z siebie bardzo zadowolony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz