czwartek, 13 grudnia 2012

Nauka jedzenia


Chciałabym opowiedzieć o moich przebojach z karmieniem chłopców, z uczeniem ich samodzielnego jedzenia (i w ogóle jedzenia). Każde dziecko jest inne i dlatego moje opowiadanie nie jest poradą, bo zapewne każdy ma swoje, pewnie inne niż moje, wyboje na drodze żywienia dzieci, ale jest opowiastką, jak to było u mnie.

Franio: jadł wszystko chętnie, od tzw. pierwszej marchewki po dziś. Przed nim nawet trzeba chować jedzenie, bo jak coś widzi, to od razu stwierdza, że jest głodny. Chętnie otwierał buzię na wszystko, nawet na jakieś papki, co zostawały po małym Jacku :-)
Największym problemem u Frania okazało się samodzielne jedzenie łyżeczką i picie z normalnego kubka. Wynikało to z tego, że Franek jest ogromnym estetą, od razu denerwuje się, gdy gdzieś coś jest brudne, nakapane, rozsypane. Gdy widzi, że ma jakiś nieład na stoliku, przy którym je, od razu melduje (niemal z płaczem) "Mamo, brudne!". Dlatego przy próbach samodzielnego jedzenia, gdzie na początku nieuniknione są rozlewania i spadania z łyżeczki, Franio od razu się denerwował i poddawał. Bardzo trudno było mi go zmotywować, że to normalne, że idzie nieźle itd. Dopiero robienie mu bardzo gęstej kaszki, która nie miała szans spadać z łyżeczki, uratowała sytuację. Zobaczył, że idzie mu coraz lepiej i nauczył się. Choć dziś najwygodniej mu jeść widelczykiem, bo lubi nakłuwać na niego wszystko co się da - nawet groszek.
Zaś nauka picia z kubka to był istny horror, no bo się wylewało i było mokro i brudno. I ostatecznie po tych wszystkich niekapkach, dziubkach, słomkach, kubkach o różnych kształtach i wzorkach, Franio się nauczył i do dziś każe sobie bić brawo, jak wypije herbatę z kubka. Jednak i tak czasem przychodzi i prosi o herbatkę, ale w butelce ze smoczkiem :-)
Jacek: do roku prawie nie jadł nic, poza mlekiem z piersi, bo nic nie chciał. Gdy próbowałam mu coś na siłę przemycić, to było jeszcze gorzej, aż tak, że jak widział łyżeczkę to była histeria. Ostatecznie odstawiliśmy jakiekolwiek inne jedzenie na 3 tygodnie i potem zaczynaliśmy od początku (jedna lekarka mi mówiła, że koniecznie musimy mu wprowadzać nowe pożywienie, bo inaczej będzie miał alergię i niemal na mnie nakrzyczała, że 5 miesięczny Jacek jest tylko na piersi. Ale to nieprawda. Nic mu się nie stało, że zaczął jeść później). Jacusiowi nic mu nie smakowało: ani obiadki ugotowane przeze mnie, ani kupne, żadne kleiki, kaszki, mleka modyfikowane, herbatki. Tylko jakieś deserki, ale tylko z bananem lub śliwką. Namaczałam mu chrupki kukurydziane w różnych smakach i tak trochę przemycałam. Próbowałam mieszać zupki z moim mlekiem, dawać przez smoczki, łyżeczką, przez smoczek z siateczką, do ręki, jakkolwiek - nic. Słabo się robiło, jak widziałam ten nieporządek dokoła Jacka, na włosach, podłodze, ścianach. Franio jak widział, że Jacek siada do jedzenia to krzyczał: "Daleko!". Najgorzej było z lekami.
Wszystko uratował czas i blw
Potem był problem z odstawieniem Jacunia od piersi, bo gardził wszelkimi kubkami, butelkami. Ale po kilku dniach lęku, że się odwodni, zaczął pić - najpierw łyżeczką z miseczki, potem przez słomkę, a potem z wszystkiego.

Jacyś rwie się do samodzielnego jedzenia i picia i szybko się uczy, woli sam. Oczywiście jest bałagan dokoła, no ale przynajmniej nauczy się szybciej niż Franio.

Za 3 dni minie miesiąc, od kiedy nie karmię Jacka piersią. Obecnie Jacek je i pije wszystko. Stał się takim samym obżartuchem jak Franio i też trzeba chować przed nim jedzenie :-). I uwielbia lekarstwa!

1 komentarz:

  1. o tak blw to dla mnie najwspanialsza rzecz pod słońcem i bardzo się dziwię, że pediatrzy nic o tym nie mówią - dla nich istnieją tylko papki, słoiczki i karmienie łyżeczką. Ja wypróbowałam na moich dwóch dziewczynach, siostra na synku i sprawdza się super. Dorotka ma 14m-cy na obiad bierze widelec lub łyżkę i wcina surówki, mięsko, ziemniaczki, zupki aż jej się uszy trzęsą :)

    OdpowiedzUsuń