Pewnie nieraz zastanawiamy się, dokąd by pójść na spacer w zimowy dzień. Wyjść warto z domu, żeby hartować dzieci, no i by nie dostać tzw. kota, gdy dzieci cały dzień siedzą w jednym miejscu. Jak jest śnieg to wiadomo, nie ma problemu, bo sam w sobie stanowi atrakcję.
Jak pogoda jest całkiem przyzwoita to idę z chłopcami na plac zabaw. Nie posadzę ich w piasku, ale bierzemy kilka samochodów (niby to samo co w domu), ale jeżdżenie po piaskownicy jest jakby atrakcyjniejsze. A poza tym, nasze zabawki często przyciągają inne dzieci (o ile są) i wtedy uczymy się dzielić (zawsze bierzemy więcej zabawek), no i edukujemy się "społecznie", że tak powiem.
Jak wieje i jest generalnie zimno, to musimy omijać place zabaw, żeby być bardziej w ruchu. Gdzie by tu pójść? Najczęściej chodzimy na "bum-bumy", czyli spacerujemy i szukamy krzewu śnieguliczki, której białe owoce "strzelają" gdy zdusza się je podeszwą. Franio to lubi, a Jacka śmieszy do rozpuku.
Innym razem dzwonimy po drodze do męża i prosimy, by sprawdził nam, o której będą przejeżdżały pociągi przez naszą dzielnicę. Dla naszych chłopców oglądanie przejeżdżającego pociągu jest dość zajmujące. Generalnie podczas spaceru muszę wymyślić jakiś cel - dla Frania. Jacuś może pójść gdziekolwiek byle wyjść z domu, a Franik musi mieć cel. Nie wystarczy powiedzieć: "może pójdziemy na spacer?", ale: "może pójdziemy na spacer poszukać bum-bumów?". Często też idziemy oglądać: kury, koguty, indyki, kucyki, psy i inny inwentarz naszych sąsiadów.
Oczywiście często celem jest sklep, jakieś zakupy, czasem kościół. Czasem wystarczy wyjść na ogródek i tam grabić liście, czy odśnieżać. Franio godzinami może bawić się kamieniami, orzechami lub szyszkami (wkładać, wyjmować z wiaderka, nosić na łopatce), Jacek szybciej się nudzi i chodzi po schodach w tę i z powrotem.
Gdy pogoda jest już katastrofalna to najczęściej ładuję chłopców do auta i jedziemy do jakiejś galerii handlowej. Nie na zakupy (choć czasem też się zdarzy zakup jakiejś książeczki czy łamigłówek), ale na: windy, schody ruchome, pojazdy na monetę (Franio nie lubi jak się mu pojazd rusza, a Jacek nie ma jeszcze świadomości, że jest taka opcja - więc na razie jest oszczędnie). W jednej galerii jest rozłożony dywan, a na nim zabawki i książki - tam możemy nawet przez godzinę nie ruszać się z miejsca (nawet Jacek się nie nudzi). Kiedyś w innym mieście trafiliśmy na galerię z małą zjeżdżalnią w kulki dla dzieci do lat 3 - dla chłopców to był raj i to bezpłatny!
Poza tym ogromną atrakcją dla chłopców są wycieczki autobusowe (dzieci do lat 4 i wózki podróżują bezpłatnie). Super są tramwaje, ale do ich mamy dalej. Pociąg to już w ogóle szał (przejazd z Poznania Głównego do Poznań Strzeszyn). Franio z tatą lubi też jeździć na lotnisko na taras widokowy.
Jesteśmy typowo miejską rodziną i nie mamy raczej wiejskich atrakcji dokoła (może poza tymi kucykami i drobiem w sąsiedztwie).
Ale to ubieranie dzieci przed wyjściem i wymyślanie dokąd by pójść prowadzi i tak do jednego wniosku: byle do wiosny!
Olku, nie wiem, czy znasz to miejsce ale polecam dla urozmaicenia czasu wiejskimi elementami:
OdpowiedzUsuńhttps://ssl.panoramio.com/photo/13076186
To plac zabaw przy leśniczówc,e na końcu ulicy Bożywoja. Do tego chodzące "luzem" zwierzaki: kozy, króliki, bażanty, kuropatwy, czarna świnia :) Parking jakieś 150m od placu zabaw. Poza tym dobre miejsce na spacer po lesie i nad Wartą. Z wózkiem się w większości da.
O super! Sprawdzimy. Tam jeszcze nie dotarliśmy - z leśnych placów zabaw na upały zazwyczaj wybieramy te zacienione w parkach lub w lasach Żurawińca. No, ale tam nie ma zwierzaków. Dzięki!
OdpowiedzUsuńŚwietnie sobie radzicie :) Ja jak jestem sama z chłopakami to muszę kombinować zabawy na podwórku bo niestety mobilna nie jestem a bus u nas bardzo rzadko jeździ - dlatego generalnie strasznie tęsknię za miastem
OdpowiedzUsuń