wtorek, 15 stycznia 2013

A co tam jest ciekawego?


Jeśli potrzebuję chwili czasu (bo mam coś do zrobienia) albo szukam pomysłu na zabawę, to czasem bawimy się w "A co tam jest ciekawego?". Tak naprawdę nie jest to jakaś bardzo pomysłowa zabawa tylko codzienne życie. Jacek obecnie interesuje się wszystkim czego jeszcze nie miał w rękach, a co jest już w jego zasięgu, tzn. otwiera wszelkie szafy, wyjmuje koszyczki, pudełka i ogląda, co tam jest w środku. Ostatnio dopadł do moich korali, wisiorków, pudełek do soczewek i dość długo potrafił się tym zająć. Z Franiem sprawa jest bardziej skomplikowana, gdyż raczej opanował już zawartość pudełek, dlatego jemu czasem robię pudełko lub worek niespodzianek. Wkładam tam różne pomieszane rzeczy, właściwie to, co wpadnie mi pod rękę, od guzika, poprzez zabawki, sztućce, na marchewce kończąc. Czasem mówię mu, że ma coś wylosować i zgadnąć co to jest, ale na razie za bardzo nam nie wychodzi - za dużo podgląda i za mało potrafi opisać, że coś jest np. szorstkie, czy okrągłe.
Generalnie wyznaję zasadę, że poprzez taki trochę bałagan (przecież rzeczy są wyjmowane ze swojego stałego miejsca przechowywania) można zyskać trochę czasu lub ten czas spędzić na dobrej zabawie z dziećmi (co oczywiście jest dla nich największym dobrem), zaś sprzątanie nie stanowi wielkiego problemu. Tzn. zyskujemy np. 20 minut czasu lub zabawy, a sprzątanie zajmuje nam minutę. Wobec tego warto, prawda?
Ostatnio Jacek otworzył szufladę z moimi skarpetkami i zaczął je po kolei wynosić i układać na łóżku w sypialni. Mówię z udawaną przekorą: "Co to? Jakiś sklep ze skarpetami? Czy jakaś wystawa skarpet? Chowamy szybko do szuflady, bo jeszcze wykupią moje skarpety i nie będę miała w czym chodzić?". Franio zaczął się tak śmiać - wtedy także Jacek zaczął się jeszcze lepiej bawić - i zaczęła się zabawa w "walkę" o moje skarpetki - udawałam, że są ciężkie, nie mogłam ich unieść, nosiłam je z powrotem do szuflady (oczywiście po drodze starałam się kilka par zgubić), Franio nosił je znów na łóżko - cały czas śmiejąc się w głos. Potem wymieszaliśmy Franka skarpetki z moimi i się "złościłam", że się pomieszało, że teraz przez pomyłkę będę nosić za mały rozmiar, że Franio ma zabrać swoje skarpety, bo w tej szufladzie są tylko MOJE a one nie przyjmują teraz gości - Franik niemal posiusiał się ze śmiechu. A na końcu zabawy była część logistyczna tj.  porozrzucane skarpetki łączyliśmy w pary.
Naprawdę super zabawa, która tak właściwie wyszła przypadkowo, gdy Jacek zaczął nosić te skarpety (a co tam jest ciekawego?). Nie sądziłam, że Franio będzie miał taką zabawę i radochę. Bawiliśmy się chyba z dobry kwadrans, a sprzątanie zajęło chwilę.
Warto więc czasem inwestować w "a co tam jest ciekawego? i pozwolić bobasom pobaraszkować po domu. Oczywiście wszystko w granicach BHP i PPOŻ - nikt nie będzie pozwalał Jackowi na oglądanie np. noży :-)

2 komentarze: