czwartek, 17 stycznia 2013

Bracia - przyjaciele?

Często, gdy ktoś dowiaduje się, że mamy dwóch synków urodzonych rok po roku, to mówią nam, że to fantastycznie, bo na pewno będą się razem bawić i będzie ich łączyć silna więź. Na pewno milej się tego słucha niż innych komentarzy, typu: "ale się teraz narobisz/narobicie" lub "będzie miał kto pracować na emerytury". Jednak wcale nie musi być tak, że chłopcy będą tak mocno z sobą związani. Ja też bardzo bym chciała i często sobie wyobrażam, że Franio i Jacek będą kiedyś super przyjaciółmi, będą razem w jednej paczce znajomych, będą razem jeździć w góry, na żagle, będą razem ministrantami, razem będą chodzić na imprezy, będą mieli ze sobą świetny kontakt, będą godzinami rozmawiali itd, itp. Byłoby super. Ale muszę się pogodzić z tym, że tak nie musi być. Przecież każdy z nas sam sobie dobiera przyjaciół i ludzi, z którymi dobrze się czuje, którzy może myślą podobnie do nas lub mają podobne zainteresowania. Nie wiem jeszcze, czy będę mówiła któremuś synowi (jak będzie gdzieś wyjeżdżał), czy może weźmie ze sobą brata. Czy na siłę robić z nich przyjaciół? To chyba niemożliwe. Poza tym, podejrzewam, że działanie wbrew woli i na siłę może przynieść odwrotne efekty (no chyba, że na takim wspólnym wyjeździe odkryją sie na nowo). Nie wiem jacy będą, jakie będą mieli zainteresowania, jakich będą mieli znajomych, czy będą chętnie spędzali z sobą czas i razem uczęszczali gdzie się da (kółka pozalekcyjne, harcerstwo czy inne), czy przeciwnie - będą woleli unikać swojego towarzystwa. Myślę, że trzeba każdemu pozwolić pójść własną drogą, samemu dobierać przyjaciół i hobby (poza oczywiście jakimiś patologiami typu sekty) i patrzeć, czy będą o sobie pamiętali, czy nie. Jeśli tak, to będę się cieszyć. A jeśli nie - trudno. Jedyne czego postaram się ich nauczyć, czy od nich wymagać, to szacunek i troska. Jeśli nie będą chcieli spędzać z sobą czasu to szkoda, ale chciałabym (nawet jeśli nie będą się lubić) by się wzajemnie szanowali, nie robili sobie krzywdy, troszczyli się o siebie i pomagali, gdy któryś będzie w potrzebie.
Sama jestem ciekawa jak będzie, bo nasi synkowie są niesamowicie różni. Codziennie doświadczam, jak bardzo każdy z nich jest inny. Chociażby dzisiaj na sankach. Gdy biegnę i ciągnę ich bardzo szybko to Jacek śmieje się z zachwytu a Franio woła "nie tak szybko!"
Zobaczymy.

2 komentarze:

  1. Oj też bym chciała, żeby między moimi chłopakami panowała przyjaźń. Ale zobaczymy co czas przyniesie. Na razie przechodzimy etap bijatyk, chociaż miałam nadzieję, że do tego mamy jeszcze czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam wywieszone na lodówce "podręcznikowe" teksty, które warto stosować przy konfliktach dzieci. Ale Jacuś chyba jeszcze niewiele z nich rozumie, a Frania dość mocno one dziwią. Mimo to będę stosować je cały czas. Przynajmniej będę próbować :-)

    OdpowiedzUsuń