niedziela, 10 marca 2013

Dotknij mnie

Chciałabym napisać kilka słów o dotykaniu. O dotykaniu starszaków - nie niemowląt. Tematyka masażu niemowląt jest dość popularna, nie będę więc rozpisywać się na temat jego korzyści, lecz chciałabym podkreślić, iż dotykanie naszych dzieci nie kończy się wraz z ich niemowlęctwem. Wszyscy potrzebujemy dotyku, szczególnie osoby samotne - uściśnięcie ręki starszej samotnej osobie może być bardziej znaczące niż potok słów. Czasem przez dotyk wyrażamy emocje - wystarczy kogoś przytulić, by wszystko było jasne, szczególnie w trudnych dla kogoś chwilach.
Dotyk daje poczucie bezpieczeństwa, jest więc podstawową potrzebą życiową jak jedzenie, czy spanie. Często mówi się, że niemowlęta lubią (oprócz masażu) być blisko nas, lubią być dotykane i nas czuć np. poprzez noszenie (często w chuście), wspólne spanie, karmienie piersią. Ale starsze dzieci też potrzebują możliwości do stymulowania zmysłu dotyku i równowagi. Place zabaw na pewno świetnie spisują się jako stymulatory zmysłu równowagi, ale, moim zdaniem, nie ma jak to my - rodzice. My także możemy być świetnymi stymulatorami, nie tylko poprzez organizowanie jakichś zjeżdżalni, huśtawek i innych akrobacji w domu, ale poprzez dotyk. Kiedyś już pisałam troszkę o tym tutaj - teraz nie chciałabym od nowa cytować, tylko krótko wspomnę, że chodzi o "szaleństwa" z dziećmi - podrzuty, siłowanie, okręcanie itp.
Dziś opowiem o kolejnym zabawowym i jednocześnie stymulującym dotyku. Bawicie się czasem z dziećmi w zabawy "idzie rak, nieborak...", "idzie kominiarz po drabinie...", "tu sroczka kaszkę warzyła..."? To takie standardy. Zachęcam do własnej inwencji. Nasi chłopcy ją uwielbiają! Hitem Frania jest "Idzie myszka do Franciszka, tu zadzwoni, tu zapuka, dzień dobry Panie Kluka!". A Jacek bardzo lubi jak mu się wymyśla różne "postacie chodzące po plecach" - skacze kangur/królik, idą pieski i gryzą (lekkie szczypanie), idzie kotek i się łasi, wierci wiertarka, padał deszczyk - przeszedł dreszczyk, zjeżdża ktoś ze zjeżdżalni (palec przejeżdża wzdłuż pleców), odbija się piłka i wszystko, ale zupełnie wszystko co Wam przyjdzie do głowy - ostatnio nawet jechał czołg. Popularne jest też robienie kanapek na plecach dzieci i rozsmarowywanie masła, nakładanie plasterka serka itp.
Franek też bardzo lubi jak mu śpiewam (na melodię gamy) "Słonko wschodzi coraz wyżej, a zachodzi coraz niżej" i jednocześnie na każdy dźwięk naciskam go gdzieś od stóp po szyję. Jakbym wspinała się po nim razem z dźwiękami gamy. Przy czym szyja to epicentrum radości, bo Franio uwielbia jak się go gila pod szyją. Czasem na niektórych dźwiękach zatrzymuję się dłużej - ciągnę dźwięk i jednocześnie naciskam w tym miejscu, gdzie widzę, że jest masa radości. Gdy słonko zachodzi coraz niżej, to moje ręce wędrują w dół - od szyi do stóp.
Z tym łaskotaniem i gilaniem to jednak trzeba uważać i sprawdzić czy dzieci naprawdę to lubią - bo się śmieją, a jednak mogą prosić by skończyć. Pamiętam z dzieciństwa jak mnie brat łaskotał i do dzisiaj tego nienawidzę i od razu się denerwuję (choć wyglądam niewiarygodnie, bo przecież się śmieję). Ale jak widzę, że Franio woła jeszcze to wiem, że lubi. Choć są sytuację, kiedy widzę, że nie ma teraz na to ochoty.
Generalnie z dotykiem trzeba wyczuć nasze dziecko, co mu odpowiada, a co nie. Niektóre dzieci lubią mocny dotyk, inne mogą być nadwrażliwe na bodźce - każdy ma indywidualne potrzeby i musimy je uwzględniać, bo nasze dzieci same się nie obronią np. przed nową ciocią, która uszczypnie w policzki nasze bobasy, poczochra je po włosach, ucałuje, przytuli, rozczulając się jakie to słodkie dzieciątka. Każdy ma inne upodobania - Franio uwielbia zjeżdżalnie, ale nie lubi huśtawek, nie lubi nie mieć czapki, bo wiatr go łaskocze, nie lubi mieć brudnych rąk, więc ciastoliną bawi się krótko. Jacek uwielbia i zjeżdżalnie i huśtawki, a im szybciej tym lepiej, trzeba uważać co ma w rękach, bo szybko wkłada to do buzi, chętnie rezygnuje z czapki.
Dotykajmy więc nasze dzieci, bawmy się z nimi, przytulajmy (wyczujmy tylko w jakim zakresie) nie tylko by dostarczyć im potrzebnej stymulacji, ale żeby budować z nimi więź i by wiedziały, że bardzo je kochamy i zawsze mogą na nas liczyć.


PS. Oczywiście mam na myśli zdrowy dotyk, bo w dzisiejszym świecie niemal każde dotykanie dzieci kojarzy się od razu z przemocą i wykorzystywaniem - co wpływa na to, że niektórzy boją się dotknąć dziecka, by nie być posądzonym o coś złego. Ale oczywiście, ludzie ze złymi intencjami niech lepiej nie zbliżają się do dzieci.

PS.2. Krąży taki filmik w sieci, który pokazuje potrzebę bliskości i dotyku dzieci. Momentami był dla mnie śmieszny, bo przypomniał mi naszego Jacula.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz