Teoretycznie mam teraz dużo wolnych wieczorów (mąż jest na delegacji, a dzieci śpią) i mogę poświęcić sporo czasu na blog, ale nie mogę. Myśli uciekają mi w stronę Tomka Kowalskiego, który zasnął pod Broad Peakiem jakoś 2-3 dni temu. Zupełnie nie wiem, dlaczego Tomek tak bardzo wszedł mi do głowy i nie mogę się na niczym skupić. Ledwo go znałam - mieszkaliśmy w tym samym mieście, kończyliśmy ten sam wydział na UAMie, byłam na Jego slajdowiskach, podczytywałam Jego bloga, mieliśmy wspólnych znajomych, ale tak naprawdę się nie znaliśmy. Tzn. ja go może znałam, ale On mnie nie. Ale uważałam Go za bardzo, ale to bardzo pozytywnego człowieka, pełnego pasji i radości - wystarczy wejść na Tomkowy blog i już człowiek zaraża się Jego energią. Tomek zostawił wielu przyjaciół, wspaniały hostel i biuro podróży w Poznaniu (Poco Loco), zostawił Agę, rodzinę, ale zostawił też wiele pasji i pozytywnej energii. Myślę, że dla wielu jest autorytetem. W Poznaniu, na nizinach, rzadko spotyka się takiego podróżnika i himalaistę, więc Tomek był tu znany i zupełnie inaczej przyjmuje się wiadomość o Naszym Tomku.
Zastanawiam się, czy umiałabym pozwolić dzieciom na takie wyczyny, jakich dokonywał Tomek - nie mam tu tylko na myśli zdobywania ośmiotysięcznika zimą, ale generalnie - podróże dookoła świata, wspinanie się coraz wyżej, ultramaratony itd. Myślę, że moje myślenie teraz jest zupełnie nieadekwatne do ich wieku - śpią sobie teraz spokojnie w swoich łóżeczkach bezpieczne i spokojne - i zupełnie odbiega od ostatniej wędrówki Tomka, kiedy walczył z takim wyczerpaniem, że tylko marzy się o tym by usiąść, walczył z zimnem, samotnością, brakiem tlenu, nie wiadomo z czym jeszcze i z jakimi myślami. Więc moje dzisiejsze myślenie w ogóle się nie umywa do czegokolwiek, ale myślę, że trzeba pozwolić dzieciom na pasję. Chyba cieszyłabym się gdyby byli tacy aktywni, odważni, kreatywni, śmiali i wysportowani jak Tomek, niż spędzali cały dzień na kanapie. Jak kiedyś pisałam, dzieci do nas nie należą ("dzieci wasze nie są waszymi dziećmi (...) przechodzą przez Was, lecz z Was nie pochodzą (...) i chociaż są z wami nie do was należą (...). Jesteście łukami, z których dzieci wasze, niby żywe strzały, wysyłane są w przyszłość") i musimy im pozwolić na samodzielność i ich decyzje (pomijam tu jakieś sekty itp). Musimy pamiętać, że nikt nie kazał Tomkowi zdobywać Broad Peaka - to była Jego decyzja, Jego MARZENIE, Jego pasja. Nie możemy oceniać Go, co poszło nie tak, nie jesteśmy ekspertami, nie byliśmy tam - na pewno chciał wrócić - może po prostu zabrakło szczęścia? Wierzymy, że był tak zmęczony, że po prostu zasnął. Wszedł na tę cholerną górę, włożył w to całe serce i to serce tam zostawił. On znał ryzyko i mimo wszystko zdecydował się na nie. Sam pisał na blogu "No Risk No Fun" - uszanujmy tę decyzję, choć nam bardzo ciężko a Jego bliskim to serca pękają z bólu. O Adze aż boję się myśleć. Chyba gdybym dożyła śmierci własnego dziecka to zawsze byłaby ona ogromnym gromem, niezależnie gdzie i w jakich warunkach by nastąpiła - nie wiem. Może umiałabym w tym dramacie dostrzec, że podążał za marzeniami i miał na nie odwagę? Może żałowałabym, że nie umarł jak stary dziadziuś? Nie wiem. Obym się tego nie dowiedziała.
Staram się sobie tłumaczyć, że może tak miało być. Myśląc o Jego bliskich wydaje się, że tak nie miało być, ale staram się sobie wmawiać, że może jest w tym jakiś sens? Może przytrafiłoby mu się kiedyś coś strasznego, że musiałby być unieruchomiony na wózku i może dla Jego natury byłoby to nie do zniesienia? Choć Jego energia wydawałaby się pokonać nawet wózek... Nie wiem. Gdy myślę, że to mogło mieć sens, łatwiej to znieść, ale ten sens jest tajemnicą.
Staram się sobie tłumaczyć, że może tak miało być. Myśląc o Jego bliskich wydaje się, że tak nie miało być, ale staram się sobie wmawiać, że może jest w tym jakiś sens? Może przytrafiłoby mu się kiedyś coś strasznego, że musiałby być unieruchomiony na wózku i może dla Jego natury byłoby to nie do zniesienia? Choć Jego energia wydawałaby się pokonać nawet wózek... Nie wiem. Gdy myślę, że to mogło mieć sens, łatwiej to znieść, ale ten sens jest tajemnicą.
Zostawił po sobie dużo, choćby Poco Loco, które zapewne stanie się nowym stylem w turystyce. Szkoda, że nie zostawił siebie. Ale nie każdy tak młody podróżnik może zasnąć z takim dobytkiem i z taką sympatią wielu, nawet nieznanych sobie osób.
Śpij spokojnie Tomku. Do zobaczenia! Mamy nadzieję, że już pijesz ciepłą herbatę ze świętym Piotrem i Jego świtą. Czuwaj z Góry nad swoimi bliskimi. Dzięki za wszystko! Świat nie zapomina o takich wyjątkowych osobach, jak Ty.
Msze święte w intencji Tomka (i Macieja Berberki też) odbędą się w kościele ojców Dominikanów na al. Niepodległości w Poznaniu w dniach: 20.03.2013 (środa) o godz. 17:00 oraz 19.05.2013 (niedziela) o godz. 19:00. Zachęcam do modlitwy.
Aż mnie zmroziło. Masz rację dzieciom trzeba pozwolić na własne życie wg tego co kochają. Ten chłopak miał przynajmniej pasję i zasnął szczęśliwy, spełniając swoje marzenie. Tylko tak przykro jak odchodzi ktoś przed kim było jeszcze całe życie. W ostatnie wakacje straciliśmy przyjaciela - kąpał się w morzu - miał 31 lat - od zawsze kochał morze i w nim pozostał. Do tej pory ciężko nam wszystkim z tym, bardzo go brakuje. Dołączam do modlitwy.
OdpowiedzUsuń