Gniew nie zawsze jest czymś złym, choć często tak nam się kojarzy. Gniew jest pomocny, gdy chcemy przezywciężyć zło, chcemy sprowadzić kogoś na dobrą drogę, odciągnąć od szkodliwych rzeczy. To uczucie motywuje nas i daje siłę do walki o przywrócenie porządku (Jezus też przecież wyrzucał kupców ze świątyni). Gorzej, gdy gniew zaczyna sobie hasać samodzielnie i jest nieproporcjonalny do przyczyny. Gniew staje się niebezpieczny, bo człowiek pod wpływem gniewu może stać się nieobliczalny i pozwolić sobie na rzeczy, których w innej sytuacji nigdy by nie zrobił (pobił dziecko?).
Często jest tak, że opanowuje nas gniew, który szybko wybucha i szybko gaśnie, ale zanim zgaśnie w międzyczasie uderzamy w "winowajcę", nie zastanawiając się czy kogoś skrzywdziliśmy i jak długo ta osoba będzie lizać rany po naszym zranieniu (może przez całe życie?). Często atakujemy słowami, ale też mimiką, gestami.
Czasem mamy przeczucie, że nie powinno się wybuchnąć gniewem, bo czujemy, że może to coś złego i wtedy staramy się tłumić ten gniew w sobie. Ale podskórnie i tak nam coś nie pasuje, irytujemy się, robimy grymasy, niezadowoloną minę, psujemy atmosferę, ciągle krytykujemy. Dzieci na pewno wyczują, że mamy o coś do nich dąsy i fochy. Dlatego lepiej ten gniew wyrazić, niż podskórnie niszczyć relacje między ludźmi.
Niektórzy nawet chowają w sobie gniew i na zimno planują zemstę na winowajcy. Koszmar. Taki długo-pielęgnowany gniew wszystkich wyniszcza.
Co zrobić z tym gniewem? Może lepiej, czego nie robić pod jego wpływem?
Czasem warto się wygadać i już nam mija. Czasem trzeba się wyciszyć lub wyładować nasz nadmiar energii, choćby poprzez sport. Najważniejsze, żeby ten gniew nad nami nie zapanował i żeby nie działać pod jego wpływem - zanim nie przemyślimy słów, nie złapiemy równowagi, by nasze uwagi nie były poza naszą kontrolą.
Często ulegamy gniewowi. Mnie szczególnie irytuje upał i tłok. Ale generalnie gniewamy się wtedy, gdy coś nie jest po naszej myśli. Nie lubię jak Franio nie chce sprzątać - czy mam nazwać go w gniewie bałaganiarzem, leniuchem, niewdzięcznikiem? Nie ciepię, gdy płacze i mówi, że on nie da rady i nie umie - czy mam mu wyrzucić, że jest beksą i nieudacznikiem? Przecież takie słowa mogą zostać w nim na całe życie. Ileż razy gniewamy się, że dzieci nie robią czegoś po naszej myśli: nie wołają na siusiu, skoro tyle razy ich uczyliśmy, nie mówią "dzień dobry" skoro nam przecież tak zależy, by były śmiałe, grzeczne i byśmy dobrze wypadli w oczach innych. By zjadły buraczki, bo są zdrowe a my napracowaliśmy się nad ich przygotowaniem itd, itp. A ileż razy karzemy dzieci za zachowanie nie po naszej myśli, bo działamy pod wpływem gniewu? Czy to jest sprawiedliwe? Czy chcielibyśmy, by ktoś ukarał nas, bo nie mamy ochoty na buraki, bo stresujemy się wołać na siusiu skoro ktoś dorosły tak naciska, bo nie mamy ochoty mówić "dzień dobry" nieznanym ludziom?
Przy gniewaniu proponuję wziąć głęboki oddech, byśmy wyładowali ten gniew (bo to jest nam potrzebne), ale w sposób kontrolowany. Byśmy byli wyrozumiali dla naszych maluchów, tak jakbyśmy chcieli, by inni byli wyrozumiali wobec nas, gdy sami popełnimy błąd. Podczas bycia pod wpływem gniewu warto też mówić o sobie, a nie atakować nasze dzieci. Zamiast "Ty bekso" spróbował powiedzieć: "Trudno mi się z tobą porozumieć gdy płaczesz, martwię się, że coś ci się stało". Zamiast " Ty bałaganiarzu" spróbować: "Jest mi smutno, że muszę sama martwić się o ten bałagan". Zamiast "Tyle razy ci mówiłam, żebyś go nie bił" może: "Jestem przerażona że będzie miał rozbitą głowę i będzie krwawić".
Ja dokładnie nie wiem jak. Też się uczę. Boję się, że skrzywdziłam kiedyś dzieci w gniewie jakimś złym słowem. Chcę być wyrozumiała. Uczmy się wyrozumiałości i kontrolowanego wyrażania gniewu. By nie zostawić ran, bo one mogą być gorsze w skutkach niż zachowania dzieci niezgodne z naszą wolą. Ponadto pamiętajmy, że dzieci nie muszą być naszą kopią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz