Na pewno co jakiś czas robimy porządki w apteczce i wyrzucamy przeterminowane lekarstwa (można je oddać w aptece). Ale warto zatrzymać kartoniki po lekach i zbudować np. miasto. Nasze miasto może nie było zbyt estetyczne (ja jestem kiepska w pracach plastycznych, a chłopcy są jeszcze mali), ale naprawdę przyczyniło się do dobrej zabawy.
Co prawda mamy w domu kawałek dywanu z wytkanymi ulicami i domami, ale nie ma jak to namalować własne ścieżki, przykleić własne budynki i zaparkować w nich własnymi samochodzikami. Kartoniki po lekarstwach przykleiliśmy na planszę i dorysowaliśmy i pokolorowaliśmy wszystko, na co mieliśmy ochotę, m.in aptekę, kościół, ulice, tory tramwajowe, place zabaw, przedszkola, parki, kota, psa, sklepy, las, zoo. Nadaliśmy też nazwy ulicom. Nasza praca stała się więc własnoręcznie zrobioną zabawką: samo rysowanie i kolorowanie było frajdą, którą dopełniła zabawa samochodzikami, zwierzątkami, klockami po ukończonej planszy.
Polecam serdecznie. Warto zainwestować w dobry bristol - wtedy plansza jest trwalsza - ładniej też wygląda jeśli ma ciekawy kolor, np. zielony (wtedy już nie trzeba malować trawy). Warto udać się też do dziadków po pudełka po lekach, których zapewne im nie brakuje. U moich rodziców wszystkie wnuki mają zrobioną naprawdę fajną planszę, tym bardziej, że starsze kuzynostwo Frania i Jacka już ładnie rysuje.
Myślę, że można też na planszę wprowadzić farby, ciastolinę, sznurki i wszystko, co wpadnie pod rękę.
Franek podczas zabawy samochodzikami co chwilę wymyślał, żeby jeszcze coś dorysować. Jacka natomiast "nie było" z nami, choć siedział obok - tak go pochłonęło wkładanie i wyjmowanie aut z kartoników (włącznie z przejeżdżaniem przez nie i otwieraniem kartoników z której tylko dało się strony), że nawet nie zauważył, że Franio namalował dla niego kota, za którymi Jacyś przepada.
A zaczęło się od zwykłych porządków w apteczce :-)
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz