Może macie jakieś zabawy, w które nie lubicie się bawić z dziećmi - w każdym razie ja z pewnością mam. Nie cierpię bawić się z Franiem jego ciuchciami. Generalnie jak słyszę prośbę, by się z nim pobawić pociągami, że ja będę jeździć taką czy siaką lokomotywą, to już mi się nie chce. Nie wiem skąd ta alergia na ciuchcie, ale jeżdżenie nimi wybitnie mnie nudzi. Nie wiem do czego to porównać - może gdyby tata miałby się bawić w przebieranie lalek? Jeszcze wspólne budowanie trasy jest dość ciekawe - trzeba pomyśleć jak połączyć te wszystkie zwrotnice, by całość do siebie pasowała, by powstała porządna trasa, ale samo jeżdżenie i pchanie tych ciuchci jest zdecydowanie nie dla mnie. Wymyślanie z Franiem fabuły, po co i gdzie te ciuchcie jadą również jest dla mnie męczące (ciekawe, że te same fabuły w zabawie samochodzikami jakoś mnie nie męczą). Co więc robię? Żeby nie zasnąć i mniej się męczyć próbuję w zabawie przemycić jakieś fabuły z pewnym problemem, z którym często zmagamy się z Frankiem, żeby zobaczył jak sobie radzą z tym jego ulubione ciuchcie. Może przykład: Franio często mówi, że on czegoś nie da rady zrobić i że nigdy się czegoś nie nauczy, toteż w zabawie wymyślam, że jakaś lokomotywa nie może czegoś zrobić (np. wjechać na wzgórze) i wtedy prowadzę z nią dialog - lokomotywa używa słów Frania, że nie da rady, nigdy sobie nie poradzi, a ja, że spokojnie, że trening czyni mistrza, że jej pomogę, że powoli, a na pewno się uda, jak nie od razu to za jakiś czas. Oczywiście ostatecznie udaje mi się podjechać tą ciuchcią na to wzgórze, żeby problem zakończył się sukcesem. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy ma to jakiś wpływ na Franka, ale przynajmniej próbuję. Poza tym wymyślanie przydatnych dla Franika fabuł pomaga mi przetrwać tę nudną dla mnie zabawę (Franio wie, że za nią nie przepadam, ale czasem nie mam serca mu odmówić).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz